Z Pawłem Dobkiem, absolwentem Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej i Teatralnej w Łodzi, który zagra gościnnie rolę Kota z Cheshire na podstawie powieści Lewisa Carrolla „Alicji w krainie czarów” pod zmienionym tytułem „Alicja, pod żadnym pozorem nie idź tam” według Michała Kmiecika w reżyserii i scenografii Justyny Łagowskiej. Wszedł także w próby sztuki „Naszego Miasta” Thortona Wildera w przekładzie Jacka Poniedziałka w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego – rozmawia Daniela Zybalanka-Jaśko.
Filmografia:
Obsada aktorska (2014) Jazz na ulicach etiuda szkolna (Saksofonista)
Obsada aktorska Tropical Islano etiuda szkolna (Blady) (2014)
Obsada aktorska Jak odzyskać swoje i nie stracić palca" etiuda szkolna (Reżyser)
Ojciec Mateusz serial fabularny – obsada aktorska Witek Raczko – Chłopak Juli (2013)
Obsada aktorska Sztuka uwodzenia – etiuda szkolna (2013)
Obsada aktorska Sztuka uwodzenia – etiuda szkolna (2013)
Obsada aktorska "Śniłaś mi się" – etiuda szkolna (2013)
Obsada aktorska "Alfred i Oscar" – etiuda szkolna (2011)
"Alicja w krainie czarów" oryginalnie "Przygody Alicji w krainie czarów" – utwór angielskiego wykładowcy matematyki Charlesa Ludwige’a Dodgsona ( pseudonim Lewis Carroll). Książka jest powieścią fantastyczną i zachowuje absurdalną logikę snu. Nakład noszący datę 1860 szybko wyprzedano. Alicja była rozchwytywaną sensacją, docenianą zarówno przez dzieci jak i dorosłych. Za życia autora sprzedano ok. 180 tys. egzemplarzy. Książka do dziś została przetłumaczona na 125 języków. Powstały niezliczone adaptacje teatralne i filmowe. W 1951 – animowana adaptacja Walta Disneya, w 1972 – musical Williama Stinga z Michaelem Grawfordem, 1980 – Alicja – polski musical telewizyjny w reż. Jerzego Gruzy i Jacka Bromskiego, 2010 – Alicja w krainie czarów – wersja kinowa z Johnym Deppem w roli Kapelusznika.
Przedstawienia:
Na Festiwalu New York Shakespeare Meryl Strzep grała Alicję.
1992 – powstała operetka Alice grana w Hamburgu
2007 – miała miejsce premiera operetki koreańskiej kompozytora Unsuk China z librettem w języku angielskim autorstwa Davida Henryego Hwanga. Oczywiście oprócz profesjonalnych aktorów sztuki oparte na "Alicji w krainie czarów" grane są w szkołach, College’ach na całym świecie. Nadają się do tego dzięki fantastycznej fabule i dużej liczby postaci.
Rozpoczęły się próby sztuki "Alicji w krainie czarów "Lewisa Carrolla pod zmienionym tytułem "Alicja, pod żadnym pozorem nie idź tam" według Michała Kmiecika. Gra pan Kota z Cheshire. Materiał, nad którym obecnie pracujecie został potraktowany wybiórczo, a niektórych scen w ogóle nie ma. Powieść powstała w czasie rejsu wycieczki łodzią po Tamizie, gdzie wielebny Dodgson opowiadał historię, w której główną rolę grała Alicja. Sam Kot z Cheshire to epizod w sztuce Kot – Dziwak potrafi znikać i pojawiać się. Dobrze się bawi, gdy Królowa Kier każe mu ściąć głowę – znika reszta jego ciała. Carroll wziął jego imię z angielskiego idiomu grin like a Cheshire cat (uśmiechać się jak kot Cheshire). Istnieją dwie teorie nad temat pochodzenia tego idiomu: (1) w hrabstwie Cheshire, z którego pochodził Carroll, malarz wykonywał szyldy z tak uśmiechniętym lwem; (2) sery z Cheshire wycinało się w kształt głowy uśmiechniętego kota. Ponadto kot przedstawiający na rysunku Tenniela jest uznawany za przedstawiciela brytyjskich krótkowłosych, ze względu na kształt pyszczka, uważanych za uśmiechnięte koty. Na jakim etapie są próby i czy kostium wspomoże tę postać i jak pracuje się nad tym nietypowym Kotem z Cheshire?
Trudno jest mi określić na jakim etapie prób jesteśmy. Zakończyliśmy tzw. próby stolikowe i weszliśmy z naszą Alicją na scenę. Postać Kota z Cheshire, nad którą pracuję jest dla mnie dużym wyzwaniem. Nie chcę, żeby mój Kot był człowiekiem przebranym za Kota, lecz człowiekiem z kocim charakterem. Kostium nie będzie zawierał elementów jednoznacznie kojarzących się ze zwierzęciem. Jednym z narzędzi kierowania tej postaci jest obserwacja. Więc zabrałem się za intensywne podglądanie gnieźnieńskich kotów i kotek.
Jakie środki będzie pan stosował podczas rozpracowywania tej roli?
Stosuję metodę 28 pytań do postaci, niektóre z nich prowadzą mnie w kozi róg. Z kolei brak odpowiedzi pobudza we mnie ciekawość i zmusza do zadawanie sobie nowych pytań, na które szukam odpowiedzi. W ten sposób staram się poznać i rozgryźć postać Kota z Cheshire.
Spektakl jest przeznaczony m. in. także dla dzieci od lat piętnastu, jak widzi to reżyser i scenograf Justyna Łagowska podczas pracy?
Zgadza się, spektakl skierowany jest dla młodzieży i osób dorosłych. Reżyserka przedstawienia, Justyna Łagowska, wraz z autorem tekstu Michałem Kmiecikiem, poszukują nowego języka teatralno-poetyckiego trafiającego do młodych ludzi. Czegoś, co w sposób enigmatyczny będzie stymulowało zarówno młodą i starszą część publiczności.
Sama Alicja tytułowa bohaterka sztuki jest racjonalna i odważna. Początkowo zagubiona w dziwnym świecie, uczy się w miarę rozwoju fabuły. Spotkanie z Kotem Cheshire jest dla niej zaskoczeniem, który zapewnia ją, że jest obłąkana i że On sam jest wariatem motywując to tym, że warczy kiedy jest zadowolony a macha ogonem kiedy się rozgniewa. Czy praca nad dziecięcymi sztukami pozwala dać satysfakcję i jest sprawdzianem warsztatu aktora?
Wydaje mi się, że świadomy i dobry aktor z każdej pracy czerpie ogromną satysfakcję. Osobiście uważam, że dzieci są najbardziej wdzięczną publicznością jaka przychodzi do teatru, wchodzą w świat wykreowany na scenie jak w masło. Jednak przypominam, że nasza Alicja nie będzie bajeczką dla maluchów.
Czy pan jako bardzo młody adept sztuki aktorskiej zdobywca nagród ma świadomość jak różnorodna jest materia twórcza w zawodzie?
Oczywiście, że tak. Powiedziałbym nawet, że materia ta jest nieskończona tak jak nieskończona jest ludzka wyobraźnia. I to najbardziej pociąga mnie w tym zawodzie.
Przejdźmy do pana studiów aktorskich, gdyż jeszcze w tym roku zdobył pan dyplom profesjonalnego aktora grając w wielu sztukach, które przybliżyły pana do uzyskania pracy magisterskiej. Pomówmy o pana wyróżnieniach. To właśnie za rolę Markiza de Sade w spektaklu "Marat/Sade" na 32. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi zdobył pan nagrodę. Jak przyjął pan to wyróżnienie?
Z wielką radością i wzruszeniem.
"Marat/Sade"Peter Weissa "Męczeństwo i Śmierć Jean Paul Marata przedstawione przez zespół aktorski przytułku w Charenton pod kierownictwem Pana de Sade." Przedstawienie dyplomowe IV roku Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi w koprodukcji z Teatrem Studyjnym w reżyserii Rudolfa Zioło. Spektakl ten miał premierę na scenie Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu. Kluczową postacią sztuki jest oczywiście sam markiz de Sade. De Sade – filozof, literat, libertyn i antyklerykał, człowiek wynaturzony psychicznie, którego nazwisko stało się podstawą dla nazwy seksualnego zboczenia, arystokrata i aktywny uczestnik rewolucji, wariat i więzień polityczny zarazem. Ale Weiss nie napisał po prostu sztuki o przewrotnym markizie de Sade, który w Zakładzie Charenton wystawia swój dramat. Taką sztukę mógłby napisać Anouilh. Weiss napisał sztukę o przedstawieniu sztuki de Sade, której tematem jest nie tylko zabójstwo Marata, ale – rewolucji. Napisał sztukę o przedstawieniu w Charenton, które doprowadziło do buntu tamtejszych pensjonariuszy. Co więc jest w tej sztuce najważniejsze – Sade czy Marat? Bunt czy rewolucja? Czy tylko sama wyrafinowana i efektowna konstrukcja całości? Kim był dla pana de Sade podczas pracy i jako aktor miał pan z pewnością swoje spojrzenie na tę rolę?
Na początku pracy z Rudolfem Zioło mieliśmy bardzo żmudny okres rozczytywania sztuki. Inspiracją była realizacja filmowa sztuki w reżyserii Petera Brooka. Reżyser chciał żebyśmy byli świadomi tego o czym rozmawiamy i jakie tematy poruszamy. Sztuka Weissa jest ciężką filozoficzno – polityczną rozprawą. Nie wiem co w sztuce Marat/Sade jest najważniejsze. Osobiście za każdym razem kiedy wchodziłem na scenę jako Sade znajdowałem powód, dla którego otwierałem cały ten "szalony cyrk". Chęć buntu, zmiany, uświadomienia, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy wariatami. Ludźmi małymi i ograniczonymi, którzy często nie zdają sobie sprawy z konsekwencji powziętych działań, a co gorsza uciekających od odpowiedzialności. Markiz de Sade w tej odsłonie był młodym energicznym świadomym człowiekiem w procesie odkrywania swej natury. Pracę nad Maratem/Sadem wspominam z wielką radością.
Marat i Sade – to dwie strony i dwa podstawowe składniki ludzkiej osobowości – człowiek społeczny i człowiek indywidualny. Męczeństwo, klęska i śmierć Marata, który poprzez poświęcenie dla innych, zapragnął stać się uosobieniem rewolucji i totalny rozkład krańcowego indywidualisty de Sade, to zasadniczy wątek podwójnego jedermana tego współczesnego moralitetu. Co w tej postaci wydawało się panu najistotniejsze i jak pracowało się z reżyserem Rudolfem Zioło nad tym materiałem?
Istotą tej postaci i podstawą jest sadyzm. Od tego wyszliśmy. Mój rok miał ogromne szczęście, że trafił na Rudolfa Zioło. Poznanie oraz możliwość pracy z takim reżyserem jest niesamowicie rozwijającym i inspirującym doświadczeniem.
Będąc na IV roku studiów zagrał pan w "Poskromieniu złośnicy" W. Szekspira służącego Petruchia – Grumio w reżyserii Małgorzaty Warsickiej. "Poskromienie złośnicy" jest jednym z pierwszych dziel Szekspira. Zbudowana jest z pięciu aktów, akcja rozgrywa się w Padwie. Podobnie jak inne komedie kończy się happy endem. Ważniejszych polskich inscenizacji dokonali m. in. Zygmunt Hubner i Krzysztof Warlikowski. Ekranizację tej sztuki podjął się w 1967 roku włoski reżyser Franco Zeffirelli z Elizabeth Taylor i Richardem Burtonem w rolach głównych. W 1980 BBC zrealizowało wersję w konwencji teatru telewizji, w której rolę Petruchia wcielił się brytyjski aktor komediowy John Cleese. Rola Grumio to postać, która wspomaga i rozwija akcję sztuki. Być może reżyser Małgorzata Warsicka uwspółcześniając wersję "Poskromienia złośnicy", widziała inaczej postaci drugoplanowych. W jakim kierunku prowadziła tę komedię?
"Poskromienie złośnicy" Małgorzaty Warsickiej było istotnie uwspółcześnione. Grumio nie zmienia biegu zdarzeń. Jest bardziej kompanem Petruchia niż sługą.
Czy role służących są wdzięczne do zagrania, jest to klasyka i pewne reguły jednak zobowiązują?
Dla mnie wszystkie role są wdzięczne, bez znaczenia czy jestem poniewieranym na scenie sługą, czy ekscentrycznym dandysem przed którym wszyscy drżą.
"Leonce i Lena" Georga Buhnera grana w Teatrze Studyjnym w Lodzi, gdzie wcielił się pan na zmianę w Księcia Leonce z Michałem Barczakiem. Spektakl był realizowany telewizyjnie przez Barbarę Borys – Damięcką w 1991 roku, Leonca grał Krzysztof Tyniec. W monachijskim Intimes Theater miała miejsce premiera tego przedstawienie w 1895 roku zaś w roku 1976 grany był ten spektakl w warszawskim Teatrze Na Woli. "Leonce i Lena"- najbardziej romantyczna komedia miłosna typu włoskiego – krytycy teatru i literatury nie bardzo wiedzą co począć z tą baśnią o znużonych normalnym życiem książętach, jak odnaleźć na poły fantastyczną komedię do realistycznych, gorzkich dwóch pozostałych dramatów: "Śmierci Dantona" i "Woyzecka". Buchner zmarł na tyfus mając 24 – lata, ale spuścizna literacka choć niewielka , zapewniła mu czołowe miejsce w literaturze niemieckiej tego czasu. Spektakl w Teatrze Studyjnym wyreżyserował Łukasz Fijał. Komedia jest opowieścią o wiecznym niezadowoleniu i przekonaniu, że inni mają lepiej. Sama myśl o śmierci odbiera sens ludzkiemu bytowaniu. Tymczasem ludzie sobie żyją i pracują jak gdyby nigdy nic. To zresztą jedyny sposób żeby żyć a nie oszaleć. Niestety irytujący. A dzisiaj ! Czy nasze rojenia o buncie i potrzebie demonstracji są wciąż bardziej politycznej natury, czy raczej filozoficznej? Jak pan to odbiera z perspektywy czasu wcielając się w tę postać?
Postać Leonca to zabawny Książe, który pewnego dnia zostaje zmuszony do opuszczenia swojej małej utopii. Świat stworzony przez Buchnera jest absurdalny i bajkowy jednak pod spodem znajduje się duży ładunek dramatyczny. Człowiek wychowywany pod kloszem, nie zdający sobie sprawy z najbardziej podstawowych mechanizmów społecznych. Zaczyna doświadczać powoli czym jest życie, i że tak naprawdę punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, choć i to bardzo często jest iluzją.
Przejdźmy jednak do ostatniej pana prezentacji, gdzie zagrał pan ważną rolę Reżysera w "Próbach"Bogusława Schaeffera. Autor, polski muzykolog, kompozytor, krytyk muzyczny, . dramaturg, grafik. Napisał wiele książek, historyk muzyki, obok kompozycji i muzykologii zajmuje się także dramatopisarstwem. Stworzył ponad 40 – sztuk teatralnych przetłumaczonych na 17 – języków. Spektakl niedawno zrealizował w Krakowie znakomity aktor i reżyser Mikołaj Grabowski grając postać Reżysera. U Schaeffera nie ma fabuły tylko wyjściowy pomysł. Próby to wyjątkowa gra aktorów z publicznością, bo właściwie gra jest sposobem Schaeffera na zabawę z widzami. Na scenie aktorzy odkrywają tajemnicę tworzenia sztuki, próbując nową inscenizację. Reżyser plącze się w pracy, aktorzy się wygłupiają albo denerwują Reżysera – nic nie może się zacząć. "Próby" Schaeffera w szkole były pod opieką pedagogiczną Jacka Orłowskiego. Postać, którą pan zagrał być może zetknąwszy się z nią po raz pierwszy i z jej autorem, czy nie sprawiała panu ona trudności bowiem rola w którą pan się wcielił była pewnego rodzaju improwizacją?
Tak otwarta forma, daje możliwość zabawy teatrem, do rozciągania się, do uwolnienia wyobraźni. Jest czymś co za każdym razem stymuluje aktora inaczej. Nigdy nie wiemy jak potoczy się przedstawienie. Oczywiście jest pewna baza, dookoła której improwizujemy. Przed każdym przedstawieniem trzeba się odpowiednio nastroić. "Próby" to niekontrolowana opowieść o teatrze, życiu i marzeniach. Taka praca nie pozwala na odpoczynek czy zastanie się, jest idealnym treningiem aktorskim. Projekt na pewno będziemy wznawiać.
Jak pan odnajduje się w dzisiejszej rzeczywistości jako młody i utalentowany aktor?
Dobrze, jestem szczęśliwy bo robię to co lubię i cały czas wpadają mi do głowy nowe pomysły, które mam nadzieję doczekają się fazy realizacyjnej. Mam pewne obiekcje co do polskiego systemu teatralnego i finansowania teatrów publicznych, ale nie ma co narzekać tylko trzeba wziąć sprawy w swoje ręce.
Mając wyróżnienia nagrody, tworząc ciekawe role na studiach, jakie pan wiąże nadzieje z obecną przyszłością?
Optymistyczne.
Ma pan 24 lata, wszystko przed panem, świat stoi otworem a młodość ma swoje prawa. Czy ma pan jakieś nie spełnione marzenia, które chciałby pan w przyszłości zrealizować?
Mam, ale boję się o nich głośno mówić. Tego największego marzenia nie wolno zdradzać nikomu, bo może zdarzyć się tak, że ktoś pewnego dnia przyjdzie i najzwyczajniej w świecie okradnie cię z niego. A wtedy życie staje się nie do zniesienia.
Wszedł pan w próby "Naszego Miasta" Thortona Wildera w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego. Czego życzyć panu z okazji zbliżającej się premiery "Alicja, pod żadnym pozorem nie idź tam"?
Połamania kociego ogona.
Dziękuję za rozmowę.
foto: Robert Mainka