Sprawa niezgodnego z prawem przesłuchania dziennikarza naszej redakcji przez gnieźnieńskich policjantów sprawiła, że zgłosiła się do nas mieszkanka Gniezna, która ma problem ze swoim byłym mężem. Policja jest bezradna, lub … chce być bezradna? Jak inaczej można nazwać wypuszczenie na wolność mężczyzny, którego złapano niemalże na gorącym uczynku kiedy przebijał opony w samochodzie, ma wyrok w zawieszeniu, łamie zakaz kontaktowania się z dzieckiem? Powód wypuszczenia – remont aresztu.
Historia, którą opowiedziała nam pani Anna zaczyna się po jej rozwodzie. Prokuratura umorzyła sprawę z powodu braku dowodów – mówi pani Anna. Dowodem było nagranie, w którym mój były mąć mówi, że moja mama i brat mają sobie kopać dół, bo jedzie ze spluwą i ich zastrzeli. Miałam to nagrane, zaniosłam na Policję jako dowód, po czym z braku dowodów postępowanie zostało umorzone. Za drugim razem złożyłam pismo do Sądu Okręgowego z Poznaniu – tam, gdzie miałam rozwód i sędzia przesłała to do gnieźnieńskiej Prokuratury. Sprawa trafiła do Wydziału Rodzinnego Sądu Rejonowego w Gnieźnie. Również z braku dowodów sprawa, która została skierowana z Sądu Okręgowego do gnieźnieńskiej Prokuratury została umorzona. Na końcu tej sprawy było napisane, że moje słowa są mało wiarygodne. Ponieważ mój były mąż również psychicznie znęcał się nad córką, został pozbawiony praw rodzicielskich i ma zakaz kontaktowania się z córką. Mój były mąż non stop wybijał mi szyby w mieszkaniu, uszkodził okna, przebijał opony, spalił altanę mojemu ojcu na działce, okradł mojego go w nocy. Każdorazowo była zawiadamiana Policja. Po pewnym czasie był wezwany, przesłuchany i przyznał się do tego. Za podpalenie altany, kradzież, zbicie szyby i uszkodzenie okna mój były mąż dostał 1,5 pozbawienia wolności, w zawieszeniu na 4 lata.
Wyrok w zawieszeniu wydawał się przełomem w sprawie. Teraz każde przestępstwo o podobnym charakterze powinno zakończyć się zamknięciem w zakładzie karnym. Mój znajomy przyjechał do mnie na kilka dni, zostawił samochód na parkingu w pobliżu domu, po czym rano okazało się, że ma poprzebijane wszystkie opony, lusterko ułamane i skradzione tablice rejestracyjne – dodaje pani Anna. Zgłosiliśmy to na Policję, ale nie mamy żadnych informacji czy ktokolwiek się tym zajął. Była również taka sytuacja, że siedzieliśmy w kuchni, a mój były mąż próbował wejść przez okno. Dobiegłam do okna, zatrzasnęłam je i natychmiast zadzwoniłam po Policję. Przybyły funkcjonariusz powiedział mi, że on miał prawo tu wejść dlatego, że jest zameldowany. Poszłam do kierowniczki wydziału meldunkowego w Urzędzie Miasta. Kierowniczka tego wydziału powiedziała mi, że to są bzdury dlatego, że mój były mąż zabrał wszystkie swoje rzeczy. Dodatkowo ma zakaz kontaktowania się z córką. Umowa na mieszkanie jest tylko na mnie. Mówiłam to Policji, ale to tłumaczenie jak "krowie na rowie" – ja swoje, a oni swoje. Generalnie raz na 2 tygodnie, raz w miesiącu dzwoniła do mnie Policja. Pan Wiśniewski prowadził sprawę o niealimentacyjność, pan Grel prowadzi sprawę o groźby karalne, które zaniosłam nagrane na płycie. Któregoś dnia mój były mąż wtargnął do mnie do pracy, wyzwał mnie i moją przełożoną. Zgłosiliśmy to na Policję i tą sprawę także prowadzi pan Grel. 2 dni wcześniej mój były mąż przyszedł pijany tutaj do domu i pokazywał mojemu synowi nóż, którym mnie zabije. Syn zeznał to na Policji. Non stop Policja do mnie dzwoni, non stop go szukają. Mówię, że jak tylko go gdzieś zobaczę, to dam znać. Pan dzielnicowy Fiebich non stop go szuka.
Wymienione wyżej historie wydają się niczym nadzwyczajnym w porównaniu z wydarzeniami, które miały miejsce w nocy z 8 na 9 listopada. 2 tygodnie temu przyjechała do nas rodzina – mówi pani Anna. O godz. 00.30 w nocy, okno było otwarte, zauważyliśmy, że na podwórku zgasły światła. Po chwili słyszeliśmy jakiś szum na podwórku. Okazało się, że w mojego brata samochodzie są przebite wszystkie 4 opony. Ubraliśmy się i poszliśmy szukać mojego byłego męża na mieście. Po chwili go znaleźliśmy. Na to wszystko przyjechała Policja – właśnie mój dzielnicowy Fiebich. Powiedzieliśmy policjantom, że ten człowiek ma w kieszeni duży nóż. Mówiliśmy, że tym nożem przebił opony w samochodzie i może komuś zrobić krzywdę, a nawet zabić. Policjant na to: "Ale co ja mam zrobić?". Powiedziałam dzielnicowemu, że przecież wie, że go szukają, że w końcu go mają. Na to pan Fiebich mówi: "Ale co ja mogę zrobić?". W końcu go oparli o maskę, wyciągnęli mu nóż z kieszeni, położyli przed nim na samochodzie, podeszli do nas i zaczęli z nami rozmawiać. Po chwili zauważyłam, że mój były mąż się wycofuje, zapalił sobie papierosa i zaczął uciekać. Ruszył za nim mój brat i dopiero policjanci. Po chwili go złapali. Przyprowadzili go, kazali mu wsiąść do samochodu, a on wsiadł do przodu. W końcu wsadzili go do tyłu. To było komiczne. W poniedziałek zadzwoniłam na komendę do pana Wiśniewskiego, który wcześniej prowadził sprawę o niealimentacyjność, która została umorzona z powodu braku możliwości przesłuchania mojego byłego męża. Powiedziałam, że mój były mąż był zatrzymany w nocy z soboty na niedzielę. Po chwili oddzwonił do mnie z komendy i powiedział mi, że ze względu na remont aresztu wypuścili go na wolność. Ponadto nie był w ogóle przesłuchany. Mieli go na komendzie, mieli nóż, którym przebił opony, ta osoba ma wyrok w zawieszeniu i wypuścili go na wolność.
Były mąż pani Anny nie mieszka z nią od maja 2013 roku, a od 10 stycznia br. para jest po rozwodzie. Sprawa o wymeldowanie trwa od maja br. Córka pani Anny, z którą jej były mąż ma zakaz kontaktowania się ma 11 lat. Mężczyzna notorycznie łamie zakaz sądu. Wypuszczenie takiej osoby na wolność z powodu remontu aresztu wydaje się "żartem" Policji. Jak inaczej można nazwać takie zachowanie?
Wyrok w zawieszeniu wydawał się przełomem w sprawie. Teraz każde przestępstwo o podobnym charakterze powinno zakończyć się zamknięciem w zakładzie karnym. Mój znajomy przyjechał do mnie na kilka dni, zostawił samochód na parkingu w pobliżu domu, po czym rano okazało się, że ma poprzebijane wszystkie opony, lusterko ułamane i skradzione tablice rejestracyjne – dodaje pani Anna. Zgłosiliśmy to na Policję, ale nie mamy żadnych informacji czy ktokolwiek się tym zajął. Była również taka sytuacja, że siedzieliśmy w kuchni, a mój były mąż próbował wejść przez okno. Dobiegłam do okna, zatrzasnęłam je i natychmiast zadzwoniłam po Policję. Przybyły funkcjonariusz powiedział mi, że on miał prawo tu wejść dlatego, że jest zameldowany. Poszłam do kierowniczki wydziału meldunkowego w Urzędzie Miasta. Kierowniczka tego wydziału powiedziała mi, że to są bzdury dlatego, że mój były mąż zabrał wszystkie swoje rzeczy. Dodatkowo ma zakaz kontaktowania się z córką. Umowa na mieszkanie jest tylko na mnie. Mówiłam to Policji, ale to tłumaczenie jak "krowie na rowie" – ja swoje, a oni swoje. Generalnie raz na 2 tygodnie, raz w miesiącu dzwoniła do mnie Policja. Pan Wiśniewski prowadził sprawę o niealimentacyjność, pan Grel prowadzi sprawę o groźby karalne, które zaniosłam nagrane na płycie. Któregoś dnia mój były mąż wtargnął do mnie do pracy, wyzwał mnie i moją przełożoną. Zgłosiliśmy to na Policję i tą sprawę także prowadzi pan Grel. 2 dni wcześniej mój były mąż przyszedł pijany tutaj do domu i pokazywał mojemu synowi nóż, którym mnie zabije. Syn zeznał to na Policji. Non stop Policja do mnie dzwoni, non stop go szukają. Mówię, że jak tylko go gdzieś zobaczę, to dam znać. Pan dzielnicowy Fiebich non stop go szuka.
Wymienione wyżej historie wydają się niczym nadzwyczajnym w porównaniu z wydarzeniami, które miały miejsce w nocy z 8 na 9 listopada. 2 tygodnie temu przyjechała do nas rodzina – mówi pani Anna. O godz. 00.30 w nocy, okno było otwarte, zauważyliśmy, że na podwórku zgasły światła. Po chwili słyszeliśmy jakiś szum na podwórku. Okazało się, że w mojego brata samochodzie są przebite wszystkie 4 opony. Ubraliśmy się i poszliśmy szukać mojego byłego męża na mieście. Po chwili go znaleźliśmy. Na to wszystko przyjechała Policja – właśnie mój dzielnicowy Fiebich. Powiedzieliśmy policjantom, że ten człowiek ma w kieszeni duży nóż. Mówiliśmy, że tym nożem przebił opony w samochodzie i może komuś zrobić krzywdę, a nawet zabić. Policjant na to: "Ale co ja mam zrobić?". Powiedziałam dzielnicowemu, że przecież wie, że go szukają, że w końcu go mają. Na to pan Fiebich mówi: "Ale co ja mogę zrobić?". W końcu go oparli o maskę, wyciągnęli mu nóż z kieszeni, położyli przed nim na samochodzie, podeszli do nas i zaczęli z nami rozmawiać. Po chwili zauważyłam, że mój były mąż się wycofuje, zapalił sobie papierosa i zaczął uciekać. Ruszył za nim mój brat i dopiero policjanci. Po chwili go złapali. Przyprowadzili go, kazali mu wsiąść do samochodu, a on wsiadł do przodu. W końcu wsadzili go do tyłu. To było komiczne. W poniedziałek zadzwoniłam na komendę do pana Wiśniewskiego, który wcześniej prowadził sprawę o niealimentacyjność, która została umorzona z powodu braku możliwości przesłuchania mojego byłego męża. Powiedziałam, że mój były mąż był zatrzymany w nocy z soboty na niedzielę. Po chwili oddzwonił do mnie z komendy i powiedział mi, że ze względu na remont aresztu wypuścili go na wolność. Ponadto nie był w ogóle przesłuchany. Mieli go na komendzie, mieli nóż, którym przebił opony, ta osoba ma wyrok w zawieszeniu i wypuścili go na wolność.
Były mąż pani Anny nie mieszka z nią od maja 2013 roku, a od 10 stycznia br. para jest po rozwodzie. Sprawa o wymeldowanie trwa od maja br. Córka pani Anny, z którą jej były mąż ma zakaz kontaktowania się ma 11 lat. Mężczyzna notorycznie łamie zakaz sądu. Wypuszczenie takiej osoby na wolność z powodu remontu aresztu wydaje się "żartem" Policji. Jak inaczej można nazwać takie zachowanie?
(Buk)
11 komentarzy
juz go ma ona 40 lat on polski niemiec lat 54 pasuja do siebie
hahahahahahahahahahahahahahahah czegoś lepszego Bareja by nie wymyślił , przy tej policji zamontować kamerki na żywo to będzie hicior na cały świat
Brak słów i szkoda czasu na takie komentarze…
Dziękuję Bela, prawdą jest to co napisałaś. Do rozwodu doszło po 20 latach małżeństwa gdzie nie zawsze było źle. Z czasem pojawił się alkohol coraz więcej alkoholu, hazard, weekendy spędzał poza domem, sprzedał nasz samochód, z dziećmi naszłam go w łóżku z kochanką, gdy wyprowadził się do swojej siostry, jej wnukom powiedział, że jego dzieci nie żyją bo zginęły w wypadku samochodowym, co było nieprawdą. Na żadnej sprawie się nie stawił, rozwód dostałam zaocznie. Został pozbawiony władzy rodzicielskiej i ma zakaz kontaktowania się z córką.
Rafał – z dnia na dzień rozwodu się nie dostaje. Koniecznie chciałam, aby dzieci dorastały przy ojcu – ale nie za wszelką cenę… dzisiaj jest zadłużony po uszy … na szczęście mamy sądową rozdzielczość majątkową.
Nic nie usprawiedliwi postepowania meza, a i rodzina by sie nie rozpadla bez przyczyny panie Rafale. Czy mozna usprawidliwiac postepowanie jesli przede wszystkim ojciec krzywdzi wlasne dzieci (to co w ich psychice pozostanie nigdy sie nie zagoi). To nie na miejscu wyrzadzac krzywdy rodzinie, dorosly czlowiek powinien uszanowac decyzje zony jesli nie widzi wspolnej przyszlosci i wziasc sie w garsc. Lepiej pokazac sie z lepszej strony by widziala co stracila, dbac o relacje z dziecmi i rozpoczac nowe zycie w ktorym moze i znajdzie sie miejsce na nowa
milosc. Jesli chodzi o postepowanie policji to naprawde temat na reportaz w telewizji moze wtedy skutki postepowania meza zostalyby odpowiednio potraktowane i postepowanie policji odnioslo odpowiednie konsekwencje. Czy nie daj Boze doszloby do tragedii to czy byliby panowie Grel i Fiebich pociagnieci do odpowiedzialnosci? Gdzie tu mozna mowic o zaufaniu do policji i sprawiedliwosci. Chanba by matka z dziecmi musiala latami znosic grozby, szkody i agresywne zachowanie bylego meza. W jakim panstwie zyjemy gdzie sprawiedliwosc chowa sie za plecami przestepcy? Smutne:(
…a może by wysłuchać drugiej strony ?!
No i co w TV no juz nawet był Kujawa i co mu zrobili….
przecież to policjanci go staranowali samochodem on jest nie winny, on tylko miał promile we krwi. I tak samo będzie tutaj…
A może Komenda Wojewódzka sie tym zainteresuje ?
Tak jak w sadzie tak i tu trzeba wysluchac jednych i drogich , oczywiscie nie bronie meza ,ale trzeba zastanowic sie zgodnie z sumieniem czy 2 osoba tez jest ok , bo mozna rozstac sie normalnie i po ludzku ale jak z dnia na dzien traci sie wszystko i wszystkich to roznie to bywa i pozniej sa tego efekty , nie mozna oceniac czlowieka po wysluchaniu tylko jednej osoby , pisze gdyz mialem podobna sytuacje chodzi mo ze ciezko pracowalem na zone dzieci ona wyksztalcila sie za moie pieniadze gdyz nie pracowala , lozylem na dom na rodzine niczego nam nie brakowalo , mieszkanie umeblowane na tip top , 2 samochody , w koncu przyszedl ten dzien ze zostalem spakowany i wyzucony na zbity pysk , zostalo zabrane mi wszystko czego sie dorobilem w imie czego pytam sie , nie mialem gdzie mieszkac co jesc , czasami udawalo mi sie nocowac w piwnicy najgorsza byla zima , ale i to mi zostalo zabrane gdyz byla zona jak sie dowiedziala przepedzila mnie , nie mam rodziny gdyz moja jedyna rodzina byla matka ale ona juz nie zyje , dzieci juz dawno sie odwrucily o demnie a nie tak dawno pieluchy im zmienialem , trzeba nie miec serca aby tak postapic , to ja nie mialem co jesc to ja marzlem w zime to ja siedzialem na dworzu w swieta sam moj stul wigilijny byl na lawce w parku z galebiami mialem uczte . W tej chwili znalazlem dorywczo prace i jest ok ale bol i rozpacz po takim traktowaniu pozostaje na cale zycie , wiec prosze was nie oceniajcie ludzi nie znajac prawdy , bo zycie lubi platac figle i nie wiadomo co czeka was w przyszlosci , dziekuje .
Historia wyssana z palca panience ewidentnie brakuje bolca miedzy nogami
To się nadaje do telewizji i nie mam na myśli tv Gniezno!