Ich celem było utrzymanie się w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. Wykonali to, a dodatkowo awansowali do fazy play-off. Mowa oczywiście o Carbon Starcie Gniezno. Drużyna Dariusza Śledzia tegoroczny sezon zakończyła na 4. miejscu w ligowej tabeli. Warto wspomnieć, że sukces ten nie byłby możliwy, gdyby nie świetna postawa poszczególnych zawodników. Spośród nich należy wyróżnić Bjarne Pedersena, który był niewątpliwym liderem gnieźnieńskiej ekipy. Średnia biegopunktowa Duńczyka sięgnęła 2,155.
Zacznijmy od początku, a więc zimowych przygotowań do rozgrywek. Te nie przebiegały zbyt optymistycznie. Nasz klub bowiem zmagał się z potężnymi problemami finansowymi. O tym, czy wystartuje w zbliżającym się sezonie miał zadecydować sąd. Były to bardzo ciężkie chwile wyczekiwania. Ale udało się! Gnieźnieński żużlowy światek opłynęła informacja o przyznaniu lokalnej drużynie licencji nadzorowanej! Wiązało się to, i zresztą nadal wiąże, z regularną spłatą zobowiązań. Mimo tych problemów działacze zdołali zebrać całkiem niezłą ekipę, która szybko zyskała miano "wyjętej spod prawa".
Jonas Davidsson i Bjarne Pedersen – ci dwaj panowie mieli stanowić o sile rażenia czerwono-czarnych. Faktycznie, jak już szybciej wspomnieliśmy, w przypadku tegoż pierwszego tak było. Jednak jeżeli chodzi o Szweda, to cóż… Z jego dyspozycją bywało przeróżnie. Przy W25 notował dość dobre występy, lecz na wyjazdach tak pozytywnie już nie było. Finalnie Skandynaw wywalczył 17. średnią biegopunktową spośród zawodników rywalizujących w Nice Polskiej Lidze Żużlowej, wyniosła ona 1,855.
Zdecydowanie dobrym ruchem transferowym było zakontraktowanie Wadima Tarasienko. Co prawda Rosjanin pod koniec sezonu nie spisywał się już tak fenomenalnie jak na początku, ale i tak jego dyspozycja była dość dobra. Największą zaletą tegoż zawodnika było to, iż potrafił dopasować się do każdej nawierzchni. Przypomnijmy sobie pamiętny mecz w Bydgoszczy (1.06.2014). Wówczas niektórzy gnieźnianie lekko przykręcali gaz podczas pokonywania wiraży, które były dość nierówne i dziurawe. Rosyjska torpeda jednak szalała jak zawsze. Niestety, w swoim przedostatnim starcie Wadim zaliczył upadek. Na szczęście nie okazał się on groźny. Zawodnik tuż po zawodach relacjonował, że na jednym z łuków wyskoczył mu bark, po czym odbił się od bandy, a ten wrócił na swoje miejsce! Cóż więcej powiedzieć – prawdziwy twardziel! Transfer jak najbardziej na plus.
Na tym stanowczych pozytywów koniec. Damian Adamczak oraz Adrian Gomólski – ci jeźdźcy spisywali się dość przeciętnie. Cóż więcej powiedzieć. Byli bardziej drugą linią zespołu, aniżeli jej trzonem. Poza nimi Carbon Start posiadał ważne umowy jeszcze z dwoma polskimi seniorami: Adamem Skórnickim oraz Maciejem Fajferem. Ten pierwszy z powodu kontuzji zakończył sezon przedwcześnie. Następnie znalazł zatrudnienie w zespole leszczyńskim, gdzie pełnił rolę szkoleniowca. Natomiast wychowanek gnieźnieńskiej drużyny zaliczył jeden bardzo udany występ. Było to podczas meczu półfinałowego z PGE Marmą Rzeszów. Wówczas "Fajka" wywalczył aż 12 punktów.
Jeżeli chodzi o formację juniorską to spisywała się ona również przeciętnie. Jej liderem był Adrian Gała. Początkowo partnerował mu Michał Piosicki, który spisywał się całkiem dobrze. "Piesek" często wspominał w mediach, że bardzo dobrze czuje się w gnieźnieńskiej drużynie. Finalnie kłopoty sprzętowe, a także decyzja sztabu szkoleniowego sprawiła, iż leszczyńskiego "Byka" zastąpił Dawid Wawrzyniak. "Dados" w tym sezonie zadebiutował w rozgrywkach ligowych. Śmiało można przyznać, że prezentował się całkiem nieźle, a przede wszystkim walecznie.
Prócz obcokrajowców, którzy regularnie zakładali plastron z emblematem orła byli też tacy, którzy przywdziewali go sporadycznie. Mowa tutaj o Rohanie Tungate oraz Kimie Nilssonie. Australijczyk w czerwono-czarnych barwach wystąpił zaledwie raz, zdobywając siedem punktów. Szwed natomiast otrzymał trzy szanse, dzięki którym zgromadził 18 "oczek". Warto zaznaczyć, że Skandynaw nie posiadał sprzętu na polską ligę, a więc jego przyjazdy na mecze Carbon Startu często były niemożliwe. W gnieźnieńskiej drużynie widniało również nazwisko Mateja Kusa. Ten z kolei zaprezentował się w ostatnim spotkaniu sezonu. Był to całkiem udany występ (7 pkt.).
Podsumowując. Tak jak w nagłówku, drużynę można ocenić na 5+. Piątka za utrzymanie się w Nice Polskiej Lidze Żużlowej, a plus za awans do fazy play-off. Miejmy nadzieję, że przyszły sezon będzie równie owocny, a nawet jeszcze bardziej. Być może do tegorocznych sukcesów dorzucimy awans? Tego sobie gorąco życzymy!
Jonas Davidsson i Bjarne Pedersen – ci dwaj panowie mieli stanowić o sile rażenia czerwono-czarnych. Faktycznie, jak już szybciej wspomnieliśmy, w przypadku tegoż pierwszego tak było. Jednak jeżeli chodzi o Szweda, to cóż… Z jego dyspozycją bywało przeróżnie. Przy W25 notował dość dobre występy, lecz na wyjazdach tak pozytywnie już nie było. Finalnie Skandynaw wywalczył 17. średnią biegopunktową spośród zawodników rywalizujących w Nice Polskiej Lidze Żużlowej, wyniosła ona 1,855.
Zdecydowanie dobrym ruchem transferowym było zakontraktowanie Wadima Tarasienko. Co prawda Rosjanin pod koniec sezonu nie spisywał się już tak fenomenalnie jak na początku, ale i tak jego dyspozycja była dość dobra. Największą zaletą tegoż zawodnika było to, iż potrafił dopasować się do każdej nawierzchni. Przypomnijmy sobie pamiętny mecz w Bydgoszczy (1.06.2014). Wówczas niektórzy gnieźnianie lekko przykręcali gaz podczas pokonywania wiraży, które były dość nierówne i dziurawe. Rosyjska torpeda jednak szalała jak zawsze. Niestety, w swoim przedostatnim starcie Wadim zaliczył upadek. Na szczęście nie okazał się on groźny. Zawodnik tuż po zawodach relacjonował, że na jednym z łuków wyskoczył mu bark, po czym odbił się od bandy, a ten wrócił na swoje miejsce! Cóż więcej powiedzieć – prawdziwy twardziel! Transfer jak najbardziej na plus.
Na tym stanowczych pozytywów koniec. Damian Adamczak oraz Adrian Gomólski – ci jeźdźcy spisywali się dość przeciętnie. Cóż więcej powiedzieć. Byli bardziej drugą linią zespołu, aniżeli jej trzonem. Poza nimi Carbon Start posiadał ważne umowy jeszcze z dwoma polskimi seniorami: Adamem Skórnickim oraz Maciejem Fajferem. Ten pierwszy z powodu kontuzji zakończył sezon przedwcześnie. Następnie znalazł zatrudnienie w zespole leszczyńskim, gdzie pełnił rolę szkoleniowca. Natomiast wychowanek gnieźnieńskiej drużyny zaliczył jeden bardzo udany występ. Było to podczas meczu półfinałowego z PGE Marmą Rzeszów. Wówczas "Fajka" wywalczył aż 12 punktów.
Jeżeli chodzi o formację juniorską to spisywała się ona również przeciętnie. Jej liderem był Adrian Gała. Początkowo partnerował mu Michał Piosicki, który spisywał się całkiem dobrze. "Piesek" często wspominał w mediach, że bardzo dobrze czuje się w gnieźnieńskiej drużynie. Finalnie kłopoty sprzętowe, a także decyzja sztabu szkoleniowego sprawiła, iż leszczyńskiego "Byka" zastąpił Dawid Wawrzyniak. "Dados" w tym sezonie zadebiutował w rozgrywkach ligowych. Śmiało można przyznać, że prezentował się całkiem nieźle, a przede wszystkim walecznie.
Prócz obcokrajowców, którzy regularnie zakładali plastron z emblematem orła byli też tacy, którzy przywdziewali go sporadycznie. Mowa tutaj o Rohanie Tungate oraz Kimie Nilssonie. Australijczyk w czerwono-czarnych barwach wystąpił zaledwie raz, zdobywając siedem punktów. Szwed natomiast otrzymał trzy szanse, dzięki którym zgromadził 18 "oczek". Warto zaznaczyć, że Skandynaw nie posiadał sprzętu na polską ligę, a więc jego przyjazdy na mecze Carbon Startu często były niemożliwe. W gnieźnieńskiej drużynie widniało również nazwisko Mateja Kusa. Ten z kolei zaprezentował się w ostatnim spotkaniu sezonu. Był to całkiem udany występ (7 pkt.).
Podsumowując. Tak jak w nagłówku, drużynę można ocenić na 5+. Piątka za utrzymanie się w Nice Polskiej Lidze Żużlowej, a plus za awans do fazy play-off. Miejmy nadzieję, że przyszły sezon będzie równie owocny, a nawet jeszcze bardziej. Być może do tegorocznych sukcesów dorzucimy awans? Tego sobie gorąco życzymy!
Mateusz Domański