W 30-stą rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego do Gniezna przyjechał Jacek Fedorowicz. Znany wszystkim doskonale z „Dziennika Telewizyjnego”, filmów, ale także kabaretu Zenona Laskowika, rysownik-karykaturzysta przypomniał jak wyglądały pierwsze godziny oraz kolejnych kilka miesięcy Stanu Wojennego.
W Miejskim Ośrodku Kultury odbyło się spotkanie z Jackiem Fedorowiczem. Artysta przywiózł ze sobą rysunki, które powstały w okresie Stanu Wojennego. Wystawa prac rysownika-karykaturzysty była poprzedzona wspominkami. Jacek Fedorowicz opowiedział widzom o tym jak rozpoczęła się historia jego „Dziennika Telewizyjnego”, w jaki sposób podkładał głos do znanych – komunistycznych postaci oraz jak władza broniła się przed ośmieszaniem. Ja jestem bardzo stary, w związku z czym mam długi życiorys i w tym moim długim życiorysie mieści się kilka zawodów, które w życiu uprawiałem – mówi Jacek Fedorowicz. Ten, który przez wielu uważany jest za mój ostatni ,dla mnie był zawodem pierwszym, ponieważ skończyłem Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Gdańsku i jestem dyplomowanym artystą malarzem – samego mnie to śmieszy. Na przełomie młodzieńczości i dorosłości zarabiałem tylko karykaturami i dowcipami rysunkowymi. W Stanie Wojenny wróciłem do tego zajęcia ze względów trochę praktycznych, a trochę jako demonstracji podkreślającej bojkot aktorski, który został ogłoszony w pierwszym okresie Stanu Wojennego. Ostatnio na poważnie wróciłem do mojego pierwotnego zawodu, ponieważ już od paru miesięcy mam stałą rubrykę jako rysownik-karykaturzysta w tygodniku „Wprost”. To zajęcie daje mi chyba najwięcej satysfakcji dlatego, że rysunek-karykatura, pod warunkiem, że udana, to jest coś co zostaje. Za kilka lat mogę sobie to obejrzeć. W Stanie Wojennym satyra służyła paru celom: podtrzymywaniu na duchy tych, którzy są przeciwko komunizmowi, a też żeby sobie troszkę z komunistów żartować, żeby troszkę ośmielać ludzi, bo komuna działała na zastraszeniu. W pierwszych godzinach Stanu Wojennego we wszystkich komunikatach radiowych powtarzało się zdanie: „Do kary śmierci włącznie”, że będą karani Ci, co np. w zmobilizowanych zakładach pracy przyjdą do pracy. Władza starała się siać grozę od pierwszych dni. Działalność takich ludzi jak ja troszeczkę polegała na tym, żeby tego balona przekłuwać. Pamiętam co sobie pomyślałem 13 grudnia 1981 roku. Pomyślałem sobie po raz pierwszy, że to jest koniec komunizmu. 13 grudnia uwierzyłem, że dożyję do niepodległości i będę na własne oczy oglądał upadek komunizmu dlatego, że moim zdaniem wprowadzenie Stanu Wojennego to był taki błąd, z którego oni już się nie wygrzebią. I rzeczywiście w tym momencie stracili wszelką szansę na przekabacenie społeczeństwa, na ogłupienie, na stworzenie tego swojego wymarzonego człowieka myślącego socjalistycznie. Jacek Fedorowicz bardzo chętnie opowiadał o tym, jak wyglądała walka z komunizmem. Co zaskoczyło wszystkich zebranych – artysta przyjechał do Gniezna pociągiem i w taki sam sposób opuścił Pierwszą Stolicę Polski.