W sobotę odbył się kolejny Bieg św. Huberta. Tradycyjna pogoń za lisem kończąca sezon jeździecki tym razem wystartowała z gnieźnieńskiego Stada Ogierów. Ponad 60 wierzchowców i 9 zaprzęgów miało do pokonania kilkunastokilometrową trasę. Organizatorzy zadbali o bezpieczeństwo, a „siły wyższe” o słoneczną pogodę.
O godz. 11.00 w Stadzie Ogierów zebrali się jeźdźcy z Gniezna i okolic, aby wziąć udział w drugim już w tym sezonie Biegu św. Huberta. Pogoń za lisem kończy sezon jeździecki i jest okazją do wspólnego spotkania się jeźdźców, hodowców i miłośników koni. Tym razem w siodle jechało ponad 60 osób. Grono uzupełniało 9 zaprzęgów (3 jednokonne i 6 parokonnych), ciągnik z przyczepą wiozącą tych, dla których nie starczyło miejsca na bryczkach i ok. 20 samochodów wypełnionych widzami. Hubertus został zaplanowany bardzo skrupulatnie. Jeźdźcy, bryczki i samochody poruszały się trzema różnymi trasami. Nad bezpieczeństwem podczas przejazdu ulicami miasta czuwała policja, która jednocześnie przyglądała się czy bryczki nie są przeładowane. Wszystkie trasy spotykały się każdorazowo przy przeszkodach terenowych ustawionych na terenach zielonych Dalek, Pustachowy, Lasu Miejskiego i Cielimowa. Organizatorzy co roku przygotowują podobną trasę, bowiem nie warto zmieniać sprawdzonego schematu. Prowadzącym kolumnę koni był jak zawsze Jan Dudczak na koniu Czumen K. Za nim jechali jeźdźcy z JKS Dragon oraz z okolicznych stajni, m.in.: JUKS Kłusak, OJ Eskado, stajni Tadeusza Toffla, Stajni Kalina i wielu innych stajni. Wśród bryczek natomiast jako pierwszy jechał zaprzęg ze Stada Ogierów, a za nim kolejność zmieniała się praktycznie po każdym postoju. Powożący zazwyczaj wieźli rozbawionych koniarzy, którzy mieli koszyki pełne jedzenia. Słychać było muzykę i śpiew. Jeźdźcy mieli do pokonania przeszkody w kilku miejscach na trasie oraz na poligonie w Cielimowie. W sumie każdy oddał ok. 30 skoków. Najdłuższy szereg liczył 6 przeszkód. Pomimo wymagającej trasy raptem 2 razy jeźdźcy rozstali się z końmi lądując na ziemi. Oba upadki były niegroźne, z czego warto zauważyć, że podczas pierwszego upadku amazonka bardzo długo utrzymała się na koniu starając się wrócić w siodło. Niestety w końcu musiała uznać wyższość grawitacji delikatnie osuwając się na trawę. Do drugiego upadku doszło na trzecim szeregu przeszkód i należy podkreślić bardzo szybką reakcję jeźdźców, którzy zatrzymali nadjeżdżające z tyłu konie. Po dotarciu na poligon w Cielimowie na uczestników czekała kuchnia polowa wypełniona grochówką oraz ognisko, na którym można było upiec kiełbaski. Wszyscy jednak na początku skupili się na pogoni za lisem. Po pokonaniu ustawionych przeszkód lis rzucił się do ucieczki, która niestety trwała raptem kilka sekund. Lisem był Marek Maciejewski z JKS Dragon na koniu Ramet, którego w mgnieniu oka dogonił Michał Łykowski z OJ Eskado na koniu Karino. Niewysoki koń okazał się bardzo szybki i nie dał uciekającemu pola do popisu. Był to pierwszy złapany lis przez młodego, raptem 15-letniego jeźdźca. Michał Łykowski jest najmłodszym jeźdźcem w historii Biegów św. Huberta organizowanych przez JKS Dragon, który złapał lisa. Organizatorzy w tym roku wprowadzili jedną zmianę. Od samego początku było wiadomo kto będzie pełnił rolę uciekającego. Miało to na celu zwiększenie bezpieczeństwa podczas pogoni. Po gonitwie przyszła kolej na dekorację. Puchar Prezydenta Miasta Gniezna zwycięzcy Hubertusa wręczył Mateusz Klemenski, prezes Gospodarstwa Rolno-Hodowlanego w Żydowie, pod które podlega gnieźnieńskie Stado Ogierów. Na ręce Włodzimierza Olejniczaka, prezesa JKS Dragon, powędrowała statuetka, którą w imieniu Starosty Powiatu Gnieźnieńskiego wręczyła Alina Kujawska-Matanda – członek Zarządu Powiatu Gnieźnieńskiego. Statuetka ta była podziękowaniem za wieloletni trud włożony w organizację Biegów św. Huberta. Wszystkie konie i zaprzęgi zostały udekorowane tradycyjnym flo. Tradycyjnie co roku na zakończenie sezonu jeździeckiego organizowana jest pogoń za lisem – mówi Włodzimierz Olejniczak, prezes JKS Dragon. Łatwiej jest wygrać zawody w skokach przez przeszkody niż Hubertusa, między innymi dlatego, że Biegów św. Huberta jest zdecydowanie mniej niż zawodów. Jeździec, który złapie lisa jest królem kończącego się sezonu jeździeckiego. W tym roku uczestniczyło ponad 60-ciu jeźdźców z Gniezna i okolic. Liczba jest ograniczona ze względu na to, że u nas mogą startować tylko doświadczeni zawodnicy. Ponadto można jechać wyłącznie na ogierach lub wałachach. Trasa była najeżona około 30-stoma przeszkodami terenowymi. Na szczęście wszystko odbyło się bezpiecznie, sprawnie i wszyscy dojechali do celu. Z poligonu część jeźdźców i zaprzęgów wróciła do swoich stajni. Zdecydowanie więcej osób pojechało jednak do Stada Ogierów, gdzie tradycji musiało stać się za dość. Przez basen przeznaczony na co dzień do mycia koni przejechali wszyscy jeźdźcy. Miało to na celu zmącenie wody, do której następnie wrzucono w pierwszej kolejności lisa, a później wszystkich jeźdźców, którzy po raz pierwszy jechali Hubertusa w Stadzie Ogierów. Niektórzy byli na to przygotowani i trafiali do wody w samej bieliźnie. Kilku osobom udało się uciec. Może kąpiel w brudnej wodzie nie należy do najprzyjemniejszych, ale z pewnością utrwali jeźdźcom ich pierwszą pogoń za lisem w gnieźnieńskim SO. Przeszkody na trasie były zbudowane solidnie – mówi prowadzący kolumnę koni Jan Dudczak. Co roku zwracamy uwagę na to, żeby przeszkody były ustawione w miejscach widocznych. Wiadomo, że w takim ferworze walki konie idą łeb w łeb blisko siebie i wiadomo, że w końcu któryś koń zahaczy przeszkodę i drąg spadnie. W sumie oddaliśmy 35 skoków na trasie. Trasę przygotowujemy zawsze 3 dni przed Hubertusem. Co roku jest ona bardzo podobna. Bieg św. Huberta w Stadzie Ogierów prowadziłem już co najmniej 40 razy. Czasami zdarzało się, że Hubertusy w stadzie odbywały się 3 razy w roku, bo były organizowane np. dla zaproszonych gości. Wieczorem wszyscy spotkali się na wspólnej imprezie, która trwała do późnych godzin nocnych. DJ zadbał o dobrą muzykę, a uczestnicy o miłą atmosferę. Kolejny, ostatni w tym roku w Gnieźnie Bieg św. Huberta odbędzie się już w najbliższą sobotę. Jeźdźcy wystartują z siedziby JUKS Kłusak, która mieści się na terenie dawnej Prochowni.
tekst: (Buk)
foto: Karolina Wengerek, H. Krych, Piotr Matławski, (Buk)
Ja byłem na takiej imprezie pierwszy raz i muszę przyznać,że nie mogę wyjśc z podziwu.Moi znajomi,którzy mnie zaprosili bardzo fachowo wyjaśnili mi o co chodzi w tej ,,zabawie’.Bardzo podobał mi się prowadzacy cały zastęp,taki opanowany i skupiony,a za jego plecami galopowała przecież masa koni,nikt go nie wyprzedzał.Fajne było to ,że my jadąc samochodem zawsze dojechalismy na czas na przeszkody,aby podziwiać skaczące konie.Kiedy konie wróciły do stajni,przeżyłem mały szok-odbył się chrzest;;LISA’ i tych którzy jechali pierwszy raz(mnie sie upiekło).Polegało to na tym,że wyłapano te osoby i wykąpano w wielkim basenie ku uciesze zgromadzonych osób.Za rok przyjadę też,LUDZIE wy jesteście ZARĄBIŚCI!!!!SUPER sprawa!
Gosc on
ja rowniez nie wiem w czym ta osoba widzi problem…skoro mieli zaproszenia i pozwolenie?na inne hubertusy tez jezdza ogiery i klacze i nikt nic nie mowi…
moze zal dupsko sciskal? 😉
Hubertus byl jak najbardziej udany 🙂 organizacja bardzo dobra, pogoda dopisala 🙂 oby tak dalej!!! 🙂
anonim on
Z tego co wiem to bylo okolo 5 klaczy w siodle i kazdy z nich mial na to pozwolenie i nawet zaproszenie, wiec ja nie widze problemu.
Miki on
Gdyby tak wyglądał każdy Hubertus, to każdy chętnie by w nim uczestniczył. Organizacja na naprawdę wysokim poziomie. Nawet impreza dopracowana niemalże do perfekcji. Gratuluję organizatorom i do zobaczenia za rok 🙂
Uczestnik on
Hubertus można zaliczyć do udanych. Trasa była piękna, pogoda dopisała, frekwencja również 🙂 Podziękowania dla organizatorów 🙂
Jezdziec on
zdaje mi się, że na Hubertusie organizowanym przez stado mogły jechać w siodle tylko ogiery i wałachy tak samo jest w opisie przedstawionym powyżej „Ponadto można jechać wyłącznie na ogierach lub wałachach”. Oglądając zdjęcia zauważyć można dwie klacze. Czy osoby jadące na nich mają jakieś przywileje? to jest niepoważne przecież tam jadą ogiery. Oby tak dalej to wszyscy zaczną klaczami przyjeżdżać
6 komentarzy
Ja byłem na takiej imprezie pierwszy raz i muszę przyznać,że nie mogę wyjśc z podziwu.Moi znajomi,którzy mnie zaprosili bardzo fachowo wyjaśnili mi o co chodzi w tej ,,zabawie’.Bardzo podobał mi się prowadzacy cały zastęp,taki opanowany i skupiony,a za jego plecami galopowała przecież masa koni,nikt go nie wyprzedzał.Fajne było to ,że my jadąc samochodem zawsze dojechalismy na czas na przeszkody,aby podziwiać skaczące konie.Kiedy konie wróciły do stajni,przeżyłem mały szok-odbył się chrzest;;LISA’ i tych którzy jechali pierwszy raz(mnie sie upiekło).Polegało to na tym,że wyłapano te osoby i wykąpano w wielkim basenie ku uciesze zgromadzonych osób.Za rok przyjadę też,LUDZIE wy jesteście ZARĄBIŚCI!!!!SUPER sprawa!
ja rowniez nie wiem w czym ta osoba widzi problem…skoro mieli zaproszenia i pozwolenie?na inne hubertusy tez jezdza ogiery i klacze i nikt nic nie mowi…
moze zal dupsko sciskal? 😉
Hubertus byl jak najbardziej udany 🙂 organizacja bardzo dobra, pogoda dopisala 🙂 oby tak dalej!!! 🙂
Z tego co wiem to bylo okolo 5 klaczy w siodle i kazdy z nich mial na to pozwolenie i nawet zaproszenie, wiec ja nie widze problemu.
Gdyby tak wyglądał każdy Hubertus, to każdy chętnie by w nim uczestniczył. Organizacja na naprawdę wysokim poziomie. Nawet impreza dopracowana niemalże do perfekcji. Gratuluję organizatorom i do zobaczenia za rok 🙂
Hubertus można zaliczyć do udanych. Trasa była piękna, pogoda dopisała, frekwencja również 🙂 Podziękowania dla organizatorów 🙂
zdaje mi się, że na Hubertusie organizowanym przez stado mogły jechać w siodle tylko ogiery i wałachy tak samo jest w opisie przedstawionym powyżej „Ponadto można jechać wyłącznie na ogierach lub wałachach”. Oglądając zdjęcia zauważyć można dwie klacze. Czy osoby jadące na nich mają jakieś przywileje? to jest niepoważne przecież tam jadą ogiery. Oby tak dalej to wszyscy zaczną klaczami przyjeżdżać