W jednym z budynków przy ul. Kolejowej wybuchł pożar. Strażacy musieli przeszukać pomieszczenia, żeby sprawdzić, czy w budynku nie znajdują się żadne osoby. Po kilku godzinach pożar opanowano.
Na szczęście to tylko ćwiczenia zorganizowane przez Komendę Powiatową Państwowej Straży Pożarnej w Gnieźnie. Ćwiczenia to symulacja pożaru wewnątrz budynku, czyli popularna "mieszkaniówka". Do Pierwszej Stolicy Polski przyjechali strażacy z każdej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Wielkopolsce oraz instruktorzy z całej Polski. Dzisiaj ćwiczymy walkę z pożarami wewnątrz budynku, a dokładniej sposoby zarządzania dymem, ponieważ dym jest dla nas największym przeciwnikiem – mówi st. kpt. Bartosz Klich, zastępca Komendanta PSP w Gnieźnie, główny organizator warsztatów. Ciekawostką, jeżeli chodzi o dym, jest to, że w latach ’70 ubiegłego wieku podpalony fotel palił się około 23 minuty zanim całe pomieszczenie stanęło w ogniu. W chwili obecnej materiały, które są stosowane (obiciowe, konstrukcyjne) doprowadziły do tego, że czas kiedy całe pomieszczenie staje żywym ogniem to ok. 3,5 minuty. Dlatego musimy radzić sobie ze schładzaniem dymu, z usuwaniem go, ponieważ najgorsze, co może nas spotkać to właśnie zapalenie tego dymu. Mamy dzisiaj 5 stanowisk, na których ćwiczymy coś innego. Na nasze zaproszenie odpowiedzieli koledzy z całej Polski. Wśród instruktorów znaleźli się m.in.: Szymon Kokot-Góra z Olsztyna – chyba jedyny człowiek w Polsce, którego zna cały świat pożarniczy, Grzegorz Orłowski i Waldemar Prus ze Szkoły Aspirantów w Poznaniu, Jarosław Kuśmierek z Komendy Wojewódzkiej oraz wielu innych, którzy z nami dzisiaj ćwiczą. Szymon Kokot-Góra jest dla nas dużą kopalnią wiedzy. Zresztą wszyscy ratownicy, którzy biorą udział w tych warsztatach wymieniają się doświadczeniami. To nie są ćwiczenia ani wykłady, tylko warsztaty, wymiana doświadczeń. Podsumowując: chirurg nie powinien uczyć się na stole operacyjnym, a strażacy nie powinni uczyć się w boju. Tutaj możemy na spokojnie pozwolić sobie na błędy, na sprawdzenie, żeby namacalnie nie sprawdzać tego w oboju. Takie wartości, jakie dzisiaj nabędziemy i umiejętności możemy realizować w działaniach i skupić się na solidnym wykonywaniu swojego zawodu. Strażacy ćwiczyli na pięciu stanowiskach. Na ul. Kolejowej symulowano pożar wewnątrz budynku na dwa warianty. Wariant pierwszy to jak najszybsze usunięcie dymu, odnalezienie ludzi w środku, a w drugiej kolejności zajęcie się pożarem. Kolejny wariant wykluczał osoby poszkodowane znajdujące się wewnątrz budynku. Pozostałe stanowiska były również tematycznie powiązane. Pierwsze stanowisko to "czytanie dymu", czyli rozpoznanie momentu, kiedy dym się zapali, jak się zachowa, czy jest bezpieczny czy niebezpieczny dla ratowników. Do tego celu zbudowano małe domki – makiety, które symulowały i doskonale odzwierciedlały zjawiska pożarowe. Kolejne stanowiska to: budowanie linii wężowych, otwieranie pomieszczeń, operowanie wodą. Wbrew temu, co się mówi o tzw. polewaniu wodą lub psikaniu na pożar, trzeba podawać wodę w odpowiedni sposób, żeby woda odebrała ciepło, natomiast nie wytworzyła za dużej ilości pary, ani się nie zagotowała, ponieważ podczas pożaru temperatura dochodzi nawet do 700 stopni Celsjusza. Kolejne stanowisko to praca w piwnicy, labirynt z trudnymi przeszkodami. Strażacy oprócz labiryntu z przeszkodami, linkami itp. słyszą jeszcze dźwięki pożaru i dziecka, a wszystko po to, żeby odwrócić uwagę, i żeby zmysły ratownika były atakowane z różnych stron. Ostatnie stanowisko to ratowanie strażaków w przypadku awarii sprzętu. Ratownicy pracują w zadymieniu, w wysokich temperaturach. Pracę strażaka można porównać do nurkowania. W przypadku awarii aparatu powietrznego i maski, przez którą oddychają, muszą wiedzieć jak koledze szybko pomóc, jak opuścić strefę zagrożenia, a z drugiej strony nie panikować, żeby sytuacji jeszcze bardziej nie pogorszyć.
Warsztaty, które trwały wczoraj i dzisiaj były trzecimi, jakie w przeciągu dwóch lat zorganizowała gnieźnieńska komenda PSP. Miejmy nadzieję, że te spotkania na stałe zapiszą się w kalendarzu strażaków, ponieważ jest to ogromna wartość dla wszystkich uczestników, którzy zdobywają niezbędną wiedzę i doświadczenie, a dzięki temu jeszcze lepiej będą wykonywać swoją pracę – ratowanie ludzi.